Kolejny rok zmarnowany przy zabawkach 

Druga część artykułu powstaje wyjątkowo szybko. Są tego dwa powody  Jeden to brak kasy a drugi to pochlebne uwage kolegó modelarzy

na temat części pierwszej. Jakiś wstęp musi być, teraz pora wracać do treści. W stosunku do opisanych  problemów z modelem zmieniłem jednak twardość wszystkich wahaczy. Teraz „ czołg” ładnie siada na” tyłku” podczas ruszania. A kamera, chyba najciekawsze rozwiązanie, doczekała się innego miejsca. Po rozstrzelaniu dwóch sztuk  CDD Ala 90 zł sztuka, poszedłem po rozum do głowy. No i pora się przyznać, że skutecznie. Widzę teraz jak prawdziwy dowódca. Co prawda jest pewien problem z określeniem odległości podczas ruchu, ale on zanika podczas korzystania z LCD 32 caleJ.

   

Ale jak tu na działkę tachać takie pudło. Kamera zamieszczona jest na ruchomym podeście w wieży dowódcy. Jej obiektyw skierowany jest przez  otwór obserwacyjny. Z zewnątrz modelu nie do rozpoznania. Synchronizacja ( hahaha – kawałkiem drutu) z działem powoduje ze kąt patrzenia ulega zmianie. Gdy działo podnoszę od 0 stopni wzwyż, kamera podnosi się razem z nim. Gdy obniżam działo poniżej 0 stopni kamera jest nieruchoma. Tak samo jest podczas patrzenia w prawdziwym czołgu. Sam sprawdzałem. Po porostu wszystko, co poniżej górnej części wieży jest niewidoczne. Przy pomocy tego rozwiązania oraz obrotu wieży można się spokojnie rozglądać po   okolicy  i wypatrywać wroga, lub choćby kota sąsiada. Umożliwia to nawet częściowe celowanie podczas oddawania strzału. Jednak do tego celu lepiej nadaje się miernik laserowy.

 

     Niestety działał zbyt krótko i nie mam jeszcze na ten temat opinii. Ponad kamerą znajduje się otwierany właz, spełniający role serwisowe oraz umożliwia włączanie i wyłączanie    kamery. Nadajnik 1,2 Ghz jest umieszczony z boku wieży a jego antena wyprowadzona wraz z anteną odbiornika RC oryginalnym otworem. Moim okiem jest monitor LCD 7 cali, przenośny z zasilaniem na 12 v, z którego zasilam tez odbiornik 1,2 Ghz. Czas pracy porównywalny z resztą i wynosi około 1 godziny. Problem oceny odległości wiąże się z tym ze patrząc przez kamerę widzimy nasz czołg, jego otoczenie i to jest obraz w miniaturze zgodnej ze skalą. 1 metr to tak jak 16 metrów i trudno się do tego przyzwyczaić. Próbowałem zmieniać obiektywy, ale niestety konstrukcyjnie albo za mało miejsca, albo obiektyw odpada;-) Z drugiej strony, gdy ustawie tygrysa 12 metrów dalej to tak jakby stał 330 metrówJ Mimo wszystko pewna korekta soczewek jest potrzebna,ale tego ja nie potrafię zrobić .Efekt oceniam na słabe 5.Korekty wymagał również kocioł.  Znowu dał o sobie znać i w Puszczy Niepołomickiej ( testy) rozpoczął zawody ze słońcem w kategorii  ognia. Efektem ubocznym tych zawodów oprócz strachu w moich oczach był pożar, który strawił cały wentylator. Po powrocie do domu został ona zastąpiony już wykonanym od podstaw,   ale metalowym. Zmieniłem też długość drutu oporowego i średnicę. Obecnie to 15 cm drutu 0,25 mm i już od dwóch miesięcy nie było pożaru.

 

Ale mimo wszystko gaśnica stoi w przedpokoju. I właściwie byłoby  to wszystko  co mogę powiedzieć o wnętrzu modelu . Po krótce opiszę zmiany zewnętrzne dotyczące ostatecznego wyglądu Teciaka.  Jak wszyscy wiedza jest to zbyt piękny czołg, aby zostawić go bez jakichkolwiek poprawek.Z blachy mosiężnej i kart kredytowych ( często je używam w modelach, rzadziej w sklepach·) wykonałem otwierany luk dowódcy. Po wycięciu otworu zamocowałem zawiasy i połączyłem z klapa.   Mały otwór naśladujący zamek,jest zamkiem.

 

Po naciśnieciu klapy nie jestem w stanie jej otworzyć palcami i muszę użyć klucza, który sobie dorobiłem z drutu. Przynajmniej nikt nie będzie się woził moją brykąJ  . Druga otwierana klapa to ta, która znajduje się nad silnikiem. Wykonana analogicznie jak pierwsza. Jest najbardziej   potrzebą, dzięki niej bez rozkręcania modelu mogę odłączać kable od aku do ładowania i podłączać do jazdy. Wspomnę, że aku są zabudowane na stałe. Nad samym silnikiem oryginał ma zamontowana siatę. W modelu było to tylko odlew i to przypominający raczej asfalt a nie przelotową sieć. Dremel w ruch i już jest dziura.  Siatkę wykonałem z lampy ala IKEA, która wisiała w pokoju mojego syna. No właśnie wisiała, teraz  nie wisi ,tylko jeździ. Siatka wygląda pięknie, jest zgodna otworowo z oryginałem i na szczęście umożliwia ruch powietrza, które chłodzi silniki i kociołek. Właz kierowcy był otwierany w modelu i tak pozostał. Po jego otwarciu mam dostęp do wyłączników odbiornika oraz mojego ukochanego kociołka. Kilka zmian na samym pancerzu korzystnie odbiło się na wyglądzie całego czołgu. Otwór obserwacyjny dla kamery tylko nieznacznie różni się od pozostałych. Wszystkie relingi w modelu jako tworzywowe zostały zastąpione  miedzianym drutem.


Ta zamiana umożliwiła powyginanie ich na wszystkie strony, co jest bliższe oryginałowi. Mocowanie plandeki też posiada obecnie stalowe uchwyty. Części błotników, skrzynek narzędziowych, zbiorników paliwa zostały skutecznie poniszczone, powyginane i podziurawione. Nie lubię modeli spod igły, a kto choć raz widział w życiu czołg, oczywiście nie na defiladzie, ten doskonale wie, jakie stłuczki ma za sobą. Moja wersja T34 to model wojenny i trudno się dziwić ze tak wygląda. Jestem ciekawy jak to wyjdzie  w ostateczności, już po malowaniu. Myślę, że dobrze. Pora jeszcze wykonać tylko liny i je zamocować. Nawet piła R2 ( ręczna dwuosobowa) została wykonana od podstaw. Brzeszczot jest z blachy, uchwyty z blachy mosiężnej, a kołki z drewna. Jak w oryginale zamocowane za pomocą nitów ( nota bene wykonanych ze spinacza biurowego) . Uchwyt piły na pancerzu to też od nowa wykonany element metalowy.

 

  Obecnie model ma zmienione przekładnie , metalowe obręcze kół napędowych .Kamera umieszczona jest w luku mechanika wraz z obiektywem 8 mm . Obraz przekazywany jest do nadajnika , który ma wbudowany odbiornik 1,2  ghz i monitor LCD ,wszystko wspólnie zasilane i wtłaczane z pulpitu nadajnika Graupner. T 34 posiada swoje zasilanie zbudowane z 2x li-pol 7,4 V , z balansjerami i wyjściem ładowania pod klapą silnika.  Jednym słowem –koniec pracy przy tym modelu. Zostaje tylko malowanie i ostateczna ocena. W trakcie prac trwających 6 miesięcy, okazało się, że dosyć trudno i niewygodnie jest taki model nosić. Aby sobie ułatwić życie wykonałem ciągnik Mercedes Actros 4x4 w skali 1:16 wraz z lawetą do transportu ciężkiego.

 

Model posiada lawetę w systemie Holly ,jest wyposażony  światła przednie i tylne , migające konwojowe niebieski i czerwone na kabinie oraz kompresor powietrza . Kompresor służy do wytwarzania ciśnienia w zbiorniki własnym lub ładowanym w systemie kontenerowym .Dzięki ciśnieniu można myc modele na poligonie jak myjką oraz podlewać kwiatki jeśli kogoś mycie nudzi.  Do rozładunku  kontenera z woda służy dźwig zamontowany za kabiną ,obrotowy z wysuwanym ramieniem. Wszystkie funkcje modelu s uruchamiane z pilota samochodowego 27 mhz.Taki jest stan na dziś czyli luty 2009 , ale znającsiebie zapewne jeszcze coś pozmieniam i ulepszę lub pogorszę ,to zależy od dnia

Pozdrawiam Dareus