Moja przygoda z modelarstwem.

Jest nas w Polsce zaledwie kilku. W jakiś sposób należymy do elity. Mam nadzieję ze ta elita szybko się rozrośnie .Jak każda przygoda zaczęła się zupełnie nie planowanie . Młodzieńcze lata , których czas dzielony był między szkołą a winkiem marki wino nie pozwalały na udanie się do sklepu ( składnica harcerska) i zakupienie czegokolwiek . Powód był zawsze taki sam. Braki . Braki kasy lub braki towaru. W latach 80 był to standard. Dostępny chyba jedyny model wolnolatający JASKÓŁKA , który wyposażyłem w silniczek z ruskiej zabawki i baterią 4,5 v z kiosku RUCH-u ,pewnie ze względu na swój ciężar  nawet się   nie uniósł. Jaskółka ( moja ) powróciła ponownie na polskie niebo w latach 90 , już wyposażona w aparaturę 35 mhz firmy SANVA. Kolejny raz ciężar modelu przekraczał wszystkie normy. Latanie tym dziwakiem było jak latanie bombowcem. Następny elektryk Focker zaliczył dołek znowu z powodu ciężaru. To doświadczenie podsunęło mi jeden pomysł. Skoro robię wszystko za ciężkie to pora zbudować coś co nie lata i nawet nie pływa.

Wizyta w sklepie w Libiążu  Pana Matlaka (wielkiego miłośnika modelarstwa) zakończyła się zakupem kadłuba ORP WILK w skali 1:50  wykonanego w technologii listewkowej  w latach 70 przez niego.To  było to !!!Wiadomym było że kadłub drewniany nie sprawdzi się w pływaniu nawodnym i podwodnym. Jednak zapęd modelarski był mocniejszy. Kadłub po przecięciu pokryłem w miejscach newralgicznych  włóknem szklanym , potem całość  ponownie szpachlą z dodatkiem włókna szklanego. Kolejne etapy szlifowania i kadłubek gotowy. Nadszedł najtrudniejszy czas ,czyli  wybór co i gdzie zamontować . Nie było w polskich czasopismach  zbyt wiele informacji  i decyzje  dotyczące wyboru podejmowałem trochę na ślepo. Na początek poszły stery głębokości. Wykonanie ich jako ruchomych nie stanowiło problemu . Więcej pracy wymagało wykonanie uszczelnień pomiędzy cięgnami a kadłubem okrętu. 

Wężyki , rurki  nie sprawdziły się. Doskonale natomiast spełniły swoje  zadanie zwykłe bowdeny lotnicze wypełnione smarem ŁT 43 . Były szczelne i wytrzymały wszystkie pływania . Ich stosowanie na dłuższą metę niej jest opłacalne. Bardzo źle wpływają na żywotność serw ,ze względu na duży opór w czasie pracy. Kolejny kłopot stanowiły wały napędowe . I tym razem wystarczyło wypełnienie ich smarem i założenie pomiędzy śrubami i piastą wału uszczelki silikonowej. Tak zakończył się pierwszy etap budowy mojego pierwszego o.p.  Teraz nadeszła kolej na zbiorniki balastowe. Rozmieszczenie ich tak jak w prawdziwym okręcie nie było możliwe. Zbyt mało miejsca pozostało by na aparaturę i akumulatory. Pozostało nic innego jak wygospodarowanie miejsca na dziobie i rufie okrętu. Pod pokładem powstały dwa zbiorniki o pojemności 1,25 i 1,4 litra. Zostały połączone wężykami pomiędzy sobą i z pompą balastową. Jak się później okazało pompa ta była najsłabszym ogniwem okrętu. Błędem było zastosowanie pompki skrzydełkowej odśrodkowej. Doskonale pompowała powietrze ,ale po zatrzymaniu nie była szczelna i woda zaburtowa dostawała się powoli do zbiorników. Okręt robił się coraz cięższy i trudno było go wytrymować . W krytycznych momentach  próbował obrócić się do góry dnem .Nieszczelność pompy i różnica w objętości zbiorników powodowały takie zachowanie.Powietrze potrzebne do wynurzenia pobierane było poprzez atrapę peryskopu. Wystarczyło podpłynąć pod powierzchnię wody i włączyć pompę. Powietrze wypierało wodę ze zbiorników i okręt się wynurzał. Napęd całej jednostki stanowił silnik elektryczny napędzający dwie śruby poprzez przekładnie 2,4 :1.Pakiet  akumulatorów nicd wystarczał na swobodne pływanie  około 1 godziny. Wszystkie serwa ,odbiornik i regulator były standartowymi produktami . Nadajnik i odbiornik pracowały bez zarzutu. Okręt zszedł na 4,5 m głębokości i  nigdy nie utraciłem zasięgu. Samo pływanie nawodne jest bardzo proste i nie wymaga prawie żadnych umiejętności. Pamiętać należy że okręt o długości 156 cm ma bardzo duży promień skrętu i reaguje na stery bardzo powoli. Problemy zaczynają się  dopiero pod woda. Okręt był wybalastowany na pływalność dodatnią. To znaczy że po zalaniu zbiorników balastowych utrzymywał się jeszcze na powierzchni. Woda sięgała do podstawy kiosku. Odpowiednie wyważenie uzyskałem dzięki ciężarkom ołowianyZanurzenie odbywało się przy pomocy sterów głębokości. Wystarczyło przy niewielkiej prędkości zmienić ich   położenie  a okręt obniżał dziób i schodził pod wodę. Ustawienia sterów były korygowane za pomocą 5 i 6 kanału nadajnika . Pokrętła zainstalowane w obudowie miały usprawnić sterowanie. Niestety okręt płynący pod wodą sprawia wrażenie jakby wcale ich nie słuchał. Dopiero po kilku pływaniach okazało się że słucha ,tylko na reakcje trzeba trochę poczekać. Stojąc na brzegu nie jesteśmy w stanie zauważyć zmian położenia okrętu i dlatego należy w nim zabudować mechanizm automatycznie zachowujący trym. Inaczej nasz podwodniak będzie kręcił kozły jak to miało  miejsce w moim wypadku.

Dzisiaj takie urządzenia są już ogólnie dostępne i można je zamówić przez intern et (ENGEL).W wolnych chwilach okręt został wyposażony w załogę( tutaj musze przyznać ze żona ,wykonaną na podstawie zdjęć i opisów historycznych. Oczywiście przed zanurzeniem nikt się nie chował do kiosku ,ale trzeba im to wybaczyć;-).Pływanie modelem okrętu podwodnego sprawia wiele radości . Dodatkowo mamy 3 wymiar i jest to na tyle duże utrudnienie ,ze czas płynie bardzo szybko. Kilka zanurzeń i pora wracać do domu ,ładować akumulatory.Jeśli ktoś jest w stanie wykonać samemu taki model ,to polecam mocno. Sam fakt zbudowania technicznie trudnego modelu jest dużą satysfakcją. Nie zapominać należy tylko o jednym. Prawdziwe okręty tez czasami toną. Nam też się to może zdarzyć.Jego podstawa nie wytrzymała działania wody i ciśnienia, i po kilku pływaniach zaczęła się wypaczać i przepuszczać wodę.

  Dziób okrętu uległ uszkodzeniu podczas kolizji z dnem na dużej głębokości i wymagał naprawy  Wszystkie te niedogodności spowodowały że okręt został skreślony z listy i poszedł na emeryturę.  Natychmiast rozpoczęły się prace nad nowym modelem . Wybór padł na ....ORP WILK. Między innymi dlatego że  widzowie stojący na brzegu zawsze zadawali pytanie co to za UBOOT!!!. Mieliśmy kilka polskich okrętów podwodnych i głupio by było w tej sytuacji budować kolejnego uboota. Niech się młodzież uczy sylwetek polskich okrętów.Nowy model jest dokładnie w skali 1:50. Kadłub wykonany z laminatu. Zbiornik balastowy wewnętrzny. Pompa balastowa perystaltyczna. Elektroniczne zabezpieczenie przed utratą sygnału , za głębokim zanurzeniem i spadkiem napięcia akumulatora ( BTS produkcji niemieckiej- ENGEL ). Napęd jak  w jego poprzedniku . Jeden silniki i przekładnia zębata. Dodatkowe wyposażenie  jest jednak diametralnie inne  i po udanych próbach zostanie opisane w następnym odcinku.

Dareus36